Od momentu, gdy człowiek po raz pierwszy spojrzał w gwiazdy, w jego umyśle pojawiło się pytanie, które nie traci aktualności: czy jesteśmy sami we wszechświecie? Choć jeszcze nie znaleziono jednoznacznej odpowiedzi, nauka wciąż dostarcza coraz więcej przesłanek, że życie może istnieć również poza naszą planetą. Wszechświat jest niepojęcie ogromny – miliardy galaktyk, każda zawierająca miliardy gwiazd, wokół których krążą jeszcze większe ilości planet. Czy naprawdę mielibyśmy wierzyć, że tylko na jednej z nich pojawiło się życie?
Nasza Ziemia jest wyjątkowa, ale niekoniecznie jedyna. Skład chemiczny wszechświata jest w gruncie rzeczy uniwersalny – wodór, tlen, węgiel, azot czy żelazo występują wszędzie. A to właśnie te pierwiastki stanowią fundament życia, jakie znamy. Skoro więc składniki są takie same, to dlaczego życie miałoby być zjawiskiem wyłącznie ziemskim?
Egzoplanety – nowe światy, które mogą tętnić życiem
Jednym z największych osiągnięć współczesnej astronomii jest odkrycie tysięcy egzoplanet, czyli planet krążących wokół innych gwiazd niż Słońce. Dzięki teleskopom takim jak Kepler czy James Webb naukowcy mogą badać ich atmosfery, temperatury i skład chemiczny. To pozwala wytypować planety znajdujące się w tzw. strefie zamieszkiwalnej – obszarze, w którym warunki mogą sprzyjać istnieniu ciekłej wody, a więc i życia.
Niektóre z tych egzoplanet, jak TRAPPIST-1e czy Kepler-452b, wzbudzają szczególne emocje. Ich rozmiary i odległość od macierzystych gwiazd przypominają Ziemię. W atmosferach wykryto ślady pary wodnej, dwutlenku węgla i metanu – gazów, które na naszej planecie często wiążą się z aktywnością biologiczną.
Ale to nie tylko egzoplanety budzą nadzieję. Nawet w naszym Układzie Słonecznym istnieją miejsca, gdzie życie mogłoby się rozwijać. Europa – księżyc Jowisza – posiada pod lodową skorupą ocean o głębokości kilkudziesięciu kilometrów. Enceladus, księżyc Saturna, wyrzuca z siebie gejzery wody zawierającej związki organiczne. To środowiska, które zaskakująco przypominają głębiny ziemskich oceanów, gdzie życie kwitnie mimo braku światła i tlenu.
Woda – kluczowy składnik życia
Gdzie jest woda, tam może być życie. To zdanie stało się mottem współczesnej astrobiologii. Woda jest uniwersalnym rozpuszczalnikiem, który umożliwia reakcje chemiczne prowadzące do powstania złożonych cząsteczek organicznych. Na Ziemi wszędzie tam, gdzie znaleziono choćby odrobinę wilgoci – w skałach, lodzie, a nawet w atmosferze – prędzej czy później odkrywano mikroorganizmy.
Mars, choć dziś wygląda jak pustynia, nie zawsze był tak martwy. Ślady wyschniętych koryt rzek, osadów i minerałów sugerują, że miliardy lat temu płynęły tam oceany. W ostatnich latach łazik Perseverance odkrył tam skały zawierające substancje organiczne. Nie dowodzi to istnienia życia, ale potwierdza, że warunki były ku temu sprzyjające.
Jeśli więc Mars niegdyś tętnił życiem, może jego mikroorganizmy wciąż istnieją głęboko pod powierzchnią, chronione przed promieniowaniem? To jedno z największych pytań, na które misje NASA i ESA próbują obecnie odpowiedzieć.
Życie ekstremalne – wskazówki z własnej planety
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu sądzono, że życie może istnieć tylko w „łagodnych” warunkach – umiarkowana temperatura, woda, tlen. Tymczasem odkrycia tzw. ekstremofili całkowicie zmieniły to myślenie. Na Ziemi odnaleziono organizmy żyjące w temperaturach przekraczających 100°C, w kwasie siarkowym, pod ogromnym ciśnieniem głębin oceanicznych, a nawet w reaktorach jądrowych.
To pokazuje, że życie potrafi przystosować się niemal do wszystkiego. Jeśli bakterie mogą przetrwać w kraterach wulkanów, to czemu nie w atmosferze Wenus, gdzie również wykryto ślady fosfiny – substancji mogącej mieć biologiczne pochodzenie? Jeśli mikroorganizmy potrafią przeżyć w lodach Antarktydy, to może potrafią również przetrwać w lodowych oceanach Europy lub Enceladusa?
Nauka nauczyła się więc nie lekceważyć życia. Granice, które kiedyś wydawały się nieprzekraczalne, okazały się tylko złudzeniem naszej wyobraźni.
Kosmiczna biochemia – od molekuł do świadomości
Zanim pojawi się życie, musi zaistnieć chemia. W przestrzeni międzygwiezdnej odkryto ogromne ilości związków organicznych – od prostych aminokwasów po bardziej złożone cząsteczki. Powstają one w obłokach gazu i pyłu, gdzie promieniowanie ultrafioletowe i kosmiczne napędza reakcje chemiczne.
Kiedy taka materia trafia na młodą planetę, staje się budulcem życia. Właśnie w ten sposób mogły powstać pierwsze formy biologiczne na Ziemi. Niektórzy naukowcy sugerują, że składniki życia przybyły tu z kosmosu na kometach i meteorytach – proces ten nazywa się panspermią. Jeśli tak, to życie może być dużo bardziej rozpowszechnione, niż przypuszczamy.
Warto pamiętać, że życie nie musi wyglądać jak na Ziemi. Może opierać się na innych pierwiastkach niż węgiel, np. na krzemie. Może oddychać metanem, a nie tlenem. Dla nas byłoby to środowisko toksyczne, ale dla obcych form – idealne.
Cisza w kosmosie – paradoks Fermiego
Mimo że wszechświat wydaje się pełen potencjalnych siedlisk życia, wciąż nie mamy żadnego dowodu na jego istnienie. To właśnie ten brak kontaktu doprowadził do sformułowania tzw. paradoksu Fermiego. Skoro życie powinno być powszechne, dlaczego nikt się z nami nie skontaktował?
Możliwe odpowiedzi są różne:
-
Życie jest powszechne, ale proste. Istnieją tylko mikroorganizmy, które nigdy nie rozwinęły cywilizacji.
-
Cywilizacje pojawiają się, ale szybko znikają. Wojny, zmiany klimatu, katastrofy kosmiczne – może nikt nie przetrwał wystarczająco długo, by się odezwać.
-
Nie potrafimy słuchać. Być może sygnały docierają do nas w formie, której jeszcze nie umiemy zinterpretować.
-
Nie chcą się ujawniać. Zaawansowane istoty mogą celowo unikać kontaktu, obserwując nas z daleka jak eksperyment biologiczny.
Ciekawą refleksję na ten temat można znaleźć w artykułach naukowych i popularnonaukowych, m.in. na stronie https://ewolucjamyslenia.pl/, gdzie temat życia pozaziemskiego łączy się z pytaniami o świadomość i ewolucję inteligencji.
Czy my sami jesteśmy wyjątkiem czy regułą?
Niezależnie od tego, czy obce życie istnieje, sama możliwość jego istnienia zmienia nasze spojrzenie na siebie. Jeśli nie jesteśmy sami, to stajemy się częścią większej historii kosmosu. Jeśli natomiast jesteśmy jedynym przejawem świadomości w oceanie gwiazd, to odpowiedzialność za jej przetrwanie spoczywa właśnie na nas.
Oba scenariusze są równie zdumiewające. Jedno jest pewne – pytanie o życie poza Ziemią to nie tylko kwestia nauki, ale też filozofii. Poszukiwanie go to w gruncie rzeczy poszukiwanie odpowiedzi na pytanie, kim jesteśmy i dlaczego istniejemy. I choć teleskopy, sondy i komputery pomagają nam badać wszechświat coraz dokładniej, największym narzędziem w tej podróży wciąż pozostaje ludzka ciekawość.